Z hotelu w centrum Singapuru idziemy z walizkami do metra. Metrem – linia TE – jedziemy do stacji Woodlands. Spora odległość, metro jedzie 30 minut.

Ze stacji Woodlands autobusem 905 do singapurskiej kontroli granicznej Woodlands Checkpoint.

Kontrola graniczna szybka. Kolejny autobus przez most do Malezji.

Po 10 minutach wysiadka na malezyjskiej kontroli granicznej Johor Bahru Checkpoint. Znowu szybka kontrola i znajdujemy się na dworcu kolejowym JB Sentral.
Wszystkie powyższe etapy podróży z Singapuru do JB Sentral są szybkie i bezproblemowe, ale z uwagi na sporą liczbę tych etapów, cała podróż zajmuje blisko 3 godziny. Można też zamówić transport samochodowy, ale cały most do Malezji jest zakorkowany, a autobusy mają buspas. Opcją wygodniejszą od autobusu i również odporną na korki jest wahadłowy malezyjski pociąg jeżdżący pomiędzy Singapurem a Johor Bahru: KTMB Shuttle Tebrau. Próbowaliśmy na niego kupić bilety, ale nie było już miejsc.
Dopiero po odbyciu poniższej podróży przeczytałem, że od 2023 roku począwszy można popłynąć promem z przystani Tanah Merah w Singapurze na malezyjskie wybrzeże Desaru, do nowo wybudowanej przystani Desaru Coast Ferry Terminal. Są dostępne bez większej trudności bilety po ok. SGD 50 od osoby, płynie się 90 minut. Jest to najbardziej sensowna opcja podróży z Singapuru do Desaru.
Na dworcu JB Sentral można już wyjąć z bankomatu ringity malezyjskie (MYR). Bankomat, jak większość bankomatów w tym regionie, jest firmy Euronet. O ile bankomatów tej firmy lepiej na świecie unikać z powodu wysokich procentowych prowizji, to w Malezji dorzuca on tylko prowizję MYR 15 niezależnie od wyjmowanej kwoty, więc nie jest źle, warto tylko wyjąć jak najwięcej.
Podobnie, jak w Singapurze, najpopularniejszą aplikacją do zamawiania przejazdów w Malezji jest Grab. Na wybrzeże Desaru chcieliśmy dojechać Grab-em i z tego, co sprawdzaliśmy kilka dni wcześniej, taki przejazd kosztuje poniżej MYR 200. Jednak dziś okazuje się, że kosztuje MYR 500. Po kilkunastu minutach tanieje do MYR 250. Po kolejnych kilkunastu minutach znów drożeje do MYR 400. Schodzimy na dół dworca z planem czekania na ponowną obniżkę ceny. Są tam też namolni taksówkarze. Pierwszy lepszy taksówkarz oferuje transport za MYR 300. Właściwie czemu nie? Próbuję nieudacznie się targować, bez większego sukcesu. Taksówkarz podkreśla, że samochód jest duży i luksusowy, no to jedziemy. Samochód jest owszem sześcioosobowy, ale za to okazuje się, że taksówkarz to tak naprawdę dodatkowy pasażer w taksówce, a taksówkarzem jest ktoś zupełnie inny. No cóż, przynajmniej „taksówkarz” jest rozmowny i miło się z nim rozmawia.
Hard Rock Hotel Desaru, 4 gwiazdki. MYR 2600 za 3 dni ze śniadaniami dla 2 dorosłych i 2 nastolatków. Wybór podyktowany akceptowalną odległością od plaży, ceną, no i tym, że w ogóle są w nim miejsca, bo w Desaru nie ma zbyt wielu hoteli. Pewnym rozczarowaniem okazuje się pokój, bo jest daleko od hotelowych atrakcji i na parterze, kompletnie bez żadnego widoku. Pilot od telewizora nie działa, co jest problemem, bo nie da się wyłączyć głośnej powitalnej muzyki. Nie działa też telefon. Szybko to reperują. Poza tym wszystko ok. Można za darmo wypożyczyć do pokoju gitarę elektryczną, do wyboru jest wiele modeli Fendera.
Potrawy w barze przy hotelowym basenie smaczne. Ceny potraw i drinków bardzo wysokie; akceptowalne, jak na hotel, ale – jak się okaże – wyższe, niż w innych częściach Malezji. Wydajemy MYR 160 na 2 dorosłych + 2 dzieci.
Wieczorem wpadamy na pomysł odebrania drinków powitalnych, na które dostaliśmy bony. Niestety, okazuje się, że można to zrobić tylko do 19:00. No cóż, to może zamówimy jakieś napoje alkoholowe z karty? Ale ceny alkoholu to przegięcie: pinta piwa MYR 53, drinki po MYR 85. Czy warto tyle płacić, to już każdy musi sam zdecydować; ja powiedziałem pas.
