Dziś jedziemy pociągiem ViaRail z Montrealu do Toronto. Bilety, kupione z wyprzedzeniem, kosztowały nas średnio CAD 80 za osobę (z podatkiem). Kupowane bez wyprzedzenia, potrafią kosztować ponad CAD 200 za osobę. W cenie biletu jest bagaż, ale uwaga: maksymalna jego dopuszczalna waga to 50 funtów (około 22.5 kg), dosłownie każda walizka jest skrupulatnie ważona, a nadbagaż należy albo przełożyć, albo trzeba za niego dopłacić. Jest to zabieg czysto biznesowy, bo później każdy podróżny zabiera swoją walizkę do pociągu samodzielnie i kładzie na szafce przy wejściu – więc waga nie dla nikogo ma żadnego znaczenia. Również rozmiar bagażu ma znaczenie: jedna z naszych walizek, choć niespecjalnie ogromna, była nieco większa od ustawowych limitów, jeszcze na etapie zakupu biletów dopłaciłem więc za nią CAD 20.
Podobnie, jak w Nowym Jorku, obowiązuje kolejka do zejścia na perony, i rekomendowane jest ustawienie się w tej kolejce na 30-45 minut przed odjazdem pociągu. To wzdłuż tej kolejki chodzą pracownicy kolei, ważą i mierzą walizki. Dziś byliśmy na początku tej kolejki, ale i kolejka mocno nie urosła, bo jechaliśmy o mniej popularnej godzinie. Dzień wcześniej (w niedzielę) kolejka do tego samego pociągu miała kilkaset metrów długości.


Sam pociąg bez rewelacji, choć poprawny. Niestety jedzie dość wolno, gdyby porównywać do standardów europejskich. Podobno tory są słabe. Objawia się to również w tym, że pociąg bardzo się trzęsie. Czasem nie da się nawet komfortowo czytać. W pociągu nie ma wagonu restauracyjnego, ale wciąż krąży obsługa z wózkiem, proponując napoje, przekąski i wrapy.

Na dworcu w Toronto mamy godzinę na przesiadkę na autobus do Niagara Falls. Wystarcza to na szybkie zakupy jedzenia na dworcowym food courcie. Na niższym poziomie food courtu znajdują się dziesiątki fast-foodowych miejsc.

Wchodzenie do autobusu podobne, jak do pociągu – ale bardzo mało osób wsiada.

W autobusie dość komfortowo, jest nawet toaleta. Niestety, z powodu korka w Toronto, nasz autobus jedzie 2.5 godziny zamiast rozkładowych 1.5 godziny.

W Niagara Falls zatrzymujemy się w hotelu DoubleTree Fallsview Resort & Spa. Cena za 2 dorosłych i 2 dzieci to CAD 333 dziennie (z podatkiem, bez śniadań). Hotel to wysoki blok, jest basen, warunki w pokoju ok ale bez luksusów i udogodnień. Nie ma np. żadnych naczyń i sztućców, a o czajnik trzeba było się dopraszać. Za to pokój ma duże okna na dwie strony świata, i widok jest dobry, no i jest blisko nad sam wodospad.





Po drodze na wodospad mijamy Skylon Tower, betonową wieżę wysoką na 236 metrów, z restauracją na górze.

Po chwili dochodzimy do wodospadów, a więc głównej atrakcji tej okolicy.


Clifton Hill to jedna z głównych promenad turystycznych, z ogromną ilością jarmarcznych atrakcji, moteli, fast foodów i sklepów z pamiątkami. Spory hałas i dużo reklam.



Atrakcje, jak widać poniżej, nie wszystkim wychodzą na dobre.

Jemy kolację w restauracji reklamującej się jako „Craft beer and burgers”. W praktyce piwo jest z puszki, a kraftowość burgerów polega tylko na możliwości wyboru składników przez klienta. Do wszystkiego dokładane są frytki w ogromnej ilości.
Codziennie o godzinie 22:00 odbywa się pięciominutowy pokaz fajerwerków na promenadzie wzdłuż wodospadu. My możemy obserwować go z naszego pokoju hotelowego.
