Dziś śniadanie jemy we Fruit Fusion Kamala Cafe, miejscu jak się okazuje mocno europejskim. Sałatki po THB 300 to wysoka cena, nawet jak na Phuket. Są umiarkowanie smaczne, ale za to wyglądają instagramowo – i pewnie o to chodzi.

Drogo jest również w tutejszym wc – cena za hydraulika rodem z Europy Zachodniej:

Oddzielnym tematem w Tajlandii są pralnie. Przyjeżdżając tu na wczasy, nie pakuję ubrań na cały wyjazd, tylko zakładam, że skorzystam z pralni. W praktyce wygodniejsze by było mieć pralkę w hotelu lub apartamencie, i robić pranie samemu. No, ale takiego wyposażenia tu nie ma. Więc korzystam z pralni. Pralnie nie są drogie, 50-60 THB za kilogram, i znajdują się praktycznie wszędzie. Tym niemniej logistyka z zanoszeniem i odbiorem nie jest zbyt wygodna. Zazwyczaj odbiór prania jest następnego dnia od 18:30. Czasem zdarza się jednak, że w umówionym terminie pranie nie jest jeszcze gotowe, i trzeba wrócić po nie kolejnego dnia rano. Trzeba mieć tu luz i wybierać pralnię najbliżej miejsca zakwaterowania, żeby się niepotrzebnie nie nachodzić.


W 2004 roku w całym regionie miało miejsce tsunami, w wyniku którego zginęło wiele osób, w szczególności w okolicy Kamala Beach. Wszędzie są poustawiane znaki ostrzegawcze i ewakuacyjne.


W centralnym miejscu plaży Kamala znajduje się pomnik pamięci ofiar tsunami.


Dziś po południu wybieramy się do Patong, głównego ośrodka turystycznego na Phuket. Chcemy zobaczyć, czy jest tam rzeczywiście tak tłoczno, jak mówią. Wszak już w Karon był straszliwy tłok.
Na razie tłok jest już na drodze dojazdowej do Patong. Dobrze, że dodatkowo nie ma jeszcze słoni, przed którymi ostrzegają tabliczki. Swoją drogą dziwne te ostrzeżenia, czyżby na zatłoczonym Phuket naprawdę mieszkały dzikie słonie?

Jungceylon to ogromne centrum handlowe w Patong. Ma jednak sporo ciekawych sklepów, niektóre sprzedają bardzo porządne tajskie wyroby. Zaopatruję się tu w ekskluzywne skórzane sandały na wyprzedaży.

Na poziomie -1 znajduje się godny polecenia food court. Potrawy po THB 150-250, bardzo duży wybór i smacznie. Dla każdego coś miłego.

Bangla Walking Street to główna tutejsza ulica. O tej porze jeszcze jeżdżą po niej auta, ale później zostanie zamknięta dla samochodów.

Wzdłuż ulicy jest wszystko, co związane z rozrywką. Małe i ogromne bary, miejsca z marihuaną i kratomem, roznosiciele ulotek reklamują kontrowersyjne uciechy.






Sama plaża Patong Beach – cóż; plaża, jak plaża.


W bocznych uliczkach niedaleko od plaży są liczne salony masażu. Ceny bardzo konkurencyjne; niższe, niż w Karon. Masaże po THB 250 w salonie, z którego zdecydowaliśmy się skorzystać:

A w salonie obok jeszcze taniej:

Jest tu też sporo salonów krawieckich szyjących na miarę.
