W cenie pobytu w hotelu Hard Rock Hotel Desaru jest jednodniowe wejście do Adventure Waterpark Desaru Coast. Normalnie takie wejście kosztuje 120 MYR od osoby, więc skoro dali bilety „za darmo”, to trzeba iść, choć mocno się nie chce.
Adventure Waterpark to ogromny i dość dziwny przybytek, składający się z wielu rozrywek wodnych, wybudowany w podobnym okresie, co Hard Rock Hotel i również przez lokalne władze. Przede wszystkim jest tu niespotykanie olbrzymi basen z plażą i sztucznymi falami, imitujący morze. Fale są robione co 2 godziny przez pół godziny, jedna fala na kilka minut. Woda niezbyt przejrzysta, zbielała chyba od spłukiwanych z ludzi kremów do opalania. Gdyby taki basen był wybudowany z dala od morza, miałby sens. Jaki jest jednak cel zrobienia namiastki morza w miejscu oddalonym 10 minut od plaży, tego nie wiem. Na marginesie, w wielu innych nadmorskich miejscowościach w Malezji też są takie baseny.
Jest ogromny roller coaster, w dolnej części trasy jadący częściowo w wodzie. Ciągle słychać krzyczących pasażerów. Są ogromne i strome zjeżdżalnie, z których zjeżdża się na gumowych kołach. Zjeżdżalnie są zaprojektowane tak, że koła te często wpadają w ruch wahadłowy, zmieniając kierunek ruchu – raz jedzie się przodem, raz tyłem, co dodatkowo zwiększa poziom adrenaliny.
Są też pomniejsze atrakcje dla dzieci i „emerytów”: małe zjeżdżalnie, rzeka ze sztucznym nurtem. W sumie może i warto iść, mając darmowy bilet i park pod nosem.
Najbliższe lokalne zakupy można zrobić w Bandar Penawar. W mallu SKS Mall Desaru i w pobliskich sklepach jest wszystko. Odzież dowolnych firm, w tym pseudo-Vuitton i Pamu (anagram Puma), po około MYR 30-40 za sztukę. Klapki po MYR 5. Uzupełniam zapasy ubrań. Ceny ani jakość nie są specjalnie atrakcyjne jak na Malezję, ale potrzebuję ubrań, więc cóż zrobić.
Są mniejsze i większe supermarkety, ale bez alkoholu. Alkohol można kupić w sklepie Fresh Gourmet. Piwo 350ml wychodzi po około MYR 7.5. Zrobiłem zapas 10 różnych singapurskich Tigerów, bo pomyślałem, że lepiej kupić lokalne piwo. Smakowo to był błąd, bo i mocno słabo smakuje ten Tiger. Nie zużyłem tego zapasu w całości rzez kolejne 2 tygodnie. Cóż, przynajmniej wyszło na zdrowie.

Są tu dziesiątki restauracji, głównie z kuchnią lokalną – arabską, indonezyjską, chińską. Akurat mijamy Restoran MK Swat Jalal, spory tłum, sami lokalsi. Kucharze przy wejściu pieką indyjskie chlebki. Obiad wychodzi po kilkanaście MYR od osoby.