08.02.2025 Kamala Beach

Przed lokalnym bazarem wita nas krowa.

Nie ma to jak durian na śniadanie. O dziwo durian tutaj kosztuje 300 THB. W Karon kosztował 200 THB. Ogólnie mamy wrażenie, że dziwnie dużo płacimy za wszystko na tym bazarze. Taki bywa tutaj los białego człowieka.

Wzdłuż głównej ulicy Kamala jest trochę mniej turystycznie, niż bliżej morza.

Choć i tutaj witają nas rosyjskojęzyczne reklamy.

Jak zwykle problemem jest przejście przez ulicę. Niby są pasy, ale zmotoryzowani nie zwracają na nie uwagi. Niby są też światła, ale nie ma świateł dla pieszych. Znów: taki los białego człowieka. Bo pieszymi są sami biali, lokalsi pieszo nie chodzą, tylko poruszają się wszędzie swoimi motorkami.

Duriany na śniadanie nie wystarczyły. Ale przy środkowej części plaży są street foody, gdzie pyszne placki roti można kupić za THB 50-100, zależnie od rodzaju nadzienia.

Oddzielnym tematem jest ekologia w Tajlandii, a raczej zapewne jej brak. W kilku miejscach plaży Kamala do morza dochodzi podejrzanie wyglądający strumień. Sprawdziłem w Internecie, że mają w planie coś z tym kiedyś zrobić. Zresztą, powiedzmy sobie szczerze. Gdybyśmy my – turyści – na Phuket nie jeździli, to by nie było tu tych ścieków.

Zresztą dziś wzdłuż plaży rozstawiają się dodatkowe stragany i muzycy na żywo, cieszmy się chwilą.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *